Dive into your creative stream
Wiem, że to było już dawno, dawno temu, ale chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam ten fragment mangi.
To naprawdę wiele dodaje Garpowi. Zwłaszcza po tym, jak dowiedzieliśmy się na Sabaody, że pojmanie Rogera, wyczyn z którego najbardziej był znany (zwłaszcza dla czytelników) okazał się być kłamstwem.
I przy okazji wszystko nagle nabrało więcej sensu. Dlaczego nie przypisać zasług jakiemuś Admirałowi, czy nawet całej trójce? Czemu dać je komuś kto przez ostatnie dekady zawiódł w złapaniu Rogera?
Oczywiście, że Garp dostał te zasługi. Już udowodnił, że jest najsilniejszy w Marynarce. Już udowodnił, że może osiągać wielkie rzeczy. Wszyscy wiedzieli, że ściga Rogera. To było tylko naturalne, że jeśli ktoś miał go złapać to Bohater Garp, który przecież zrobił już tyle niesamowitych rzeczy, prawda?
Uwielbiam, jak ustanowienie, że Garp otrzymał bohatera wiele lat przed śmiercią Rogera w pewien sposób sprawiło, że jego osiągnięcia nie były czystym szczęściem. Bo nawet jeśli nie aresztował Króla Piratów, to przynajmniej sam zapracował na to, żeby przypisanie jego nazwiska do kłamstwa było wiarygodne.
Draal, jego śmierć i jak ten wątek był zmarnowany.
Nie uważam, że sam fakt iż Draal zginął, zwłaszcza w obronie Jima, jest zły. To świetne podsumowanie jego arku który został zniszczony odcinek później, ale to nie nad tym się teraz użalam.
W momencie, kiedy Gunmar przejął kontrolę nad Draalem bohaterowie jeszcze nie mieli potwierdzenia, że tyran się wydostał. Tak, mogli się domyślać, ale Draal miał to potwierdzić. Odcinek, w którym do tego doszło, to pierwsze potwierdzenie, jakie dostali.
A Draal był najbardziej odpowiedzialny za to, co się stało. To on miał pilnować mostu i to on opuścił stanowisko. Widzieliśmy resztę grupy radzącą sobie z tym poczuciem winy przez pół sezonu, ale nie mieliśmy czasu zobaczyć jak Draal sobie z tym radzi. Inna sprawa, że nie mieliśmy prawie żadnych odcinków skupionych na nim odkąd dogadał się z Jimem, ale to inny problem.
Na dodatek nie miał kiedy przemyśleć i przepracować przez to, że był kontrolowany. Miał na ten temat pół rozmowy z Jimem i tyle. Tyle, że przecież to nie był jedyny problem prawda? Nie chodziło tylko o to, ze Draal próbował zabić Jima. Draal walczył przeciwko Targowisku, które miał chronić. Walczył przeciwko przyjaciołom i własnym ludziom. Pomógł wybić Janus Order. Polował na Jima i uniemożliwił innym trollom ucieczkę. Pomógł skazać je na taki sam los jakiego doświadczył.
I nawet jeśli zrobił to wszystko nieświadomie, Draal nie jest typem osoby, która by tylko na to machnęła ręką i zapomniała. To była kwestia honoru, kontrola umysłu nie ma znaczenia. Potrzeba więcej niż kilku słów, żeby sobie z tym poradzić... zwłaszcza, że Draal jeszcze nie poradził sobie z tym, że Gunmar w ogóle był na Ziemi dlatego, że opóścił swoje stanowisko.
I nie mówię, że winię go za cokolwiek z tych rzeczy, tylko, że on winiłby siebie. I to mógłby być interesujący wątek i character arc dotyczący honoru i wartości Draala: co jest honorowe? Czy powinien porzucić swoich przyjaciół na możliwą śmierć dla swojego zadania, czy pozwolić na straszniejsze rzeczy, do których może doprowadzić nie wypełnienie obowiązku? Czy za honor odpowiadają bardziej obowiązki i przeznaczenie, które ktoś posiada, czy może ochrona przyjaciół i towarzyszy broni? Czy słowo które Draal dał Jimowi, o tym, że będzie go chronić naprawdę było ważniejsze niż słowo, które dał ojcu i Łowcom o tym, że będzie chronić most?
Ale nie, zamiast tego go zabiliśmy. I wrzuciliśmy 20-minutowy teaser kolejnego serialu. Jeśli już chcieli kogoś tak bardzo zabić w tym sezonie, to zgadnijcie, czyj arc był kompletny? Aargh.
Niedawno czytałam jeszcze raz początek mangi (nazywając to 'researchem' do Time Travel FF) i zauważyłam, że Romance Down Arc przypomina miniaturkę świata One Piece.
Luffy przedstawia się jako pirat, po czym pokonuje Alvidę, innego pirata, która zniewoliła Coby'ego, nowego przyjaciela naszego protagonisty. Na najbardziej bazowym poziomie to fabuła połowy arków One Piece w pigułce. Na dodatek widzimy, że nie wszyscy piraci są dobrzy. Shanks i jego załoga w pierwszym rozdziale, no i Luffy w całym arku mogą reprezentować "dobrych" piratów, podczas gdy Alwida reprezentuje tych "złych".
Na samej wyspie widzimy skutki działania 'propagandy', kiedy Zoro jest postrachem wszystkich, zarówno piratów jak i cywili, mimo, iż okazuje się, że nie jest taki zły i co najwyżej można go zakwalifikować jako "jerk with the heart of gold". To bardzo mi przypomina jak postrzegani są Piraci Słomkowego Kapelusza i Luffy w New World Era przez resztę świata VS jak naprawdę się zachowują.
Marynarka stacjonująca na wyspie, a zwłaszcza oficer dowodzący, przeraża mieszkańców. Morgan wykorzystuje nabytą władzę by karmić swoje własne ego i jest tyranem dla mieszkańców. Jest jednak równie okrutny dla własnych podwładnych, którzy okazują się być dobrymi ludźmi, kiedy tylko tyran zostaje obalony. Podobny problem pokazuje się w skali świata kiedy wiele 'dobrych' czy sprawiedliwych żołnierzy, jak Coby, Smoker, Tashigi czy Issho, jest podporządkowanych skorumpowanym lub po prostu niemoralnym dowódcom, jak Akainu czy same Niebiańskie Smoki.
A mówiąc o Niebiańskich Smokach... Helmeppo to rozpieszczony syn Morgana, który używa władzy swojego ojca, czegoś na co sam nie zapracował, żeby robić cokolwiek zechce zarówno z żołnierzami jak i mieszkańcami. Ma prawie że nie ograniczoną władzę tylko przez to czyim jest synem i uważa, że tylko z tego faktu ona mu się należy. Nawet jego charakter jest bardzo podobny do większości szlachciców w tym świecie.
Na koniec mamy małą grupkę cywili (i marynarki) którzy nie wierzą w to co jest im powiedziane, dzięki temu, że osoba uznana za "tego złego" już ich uratowała. To tyczy się zarówno *what's-her-name* i jej matki, jak i mieszkańców wysp jak Drum, Alabasta czy Wyspa Ryboludzi.
Może po prostu za bardzo analizuję niektóre rzeczy co się może zdarzyć, kiedy próbujesz coś przepisać pod TT albo AU Fik ale naprawdę lubię te niewielkie szczegóły.
You know what, for most queer people, I think hell in Hazbin Hotel would be a step up then what we live in now. People are openly gay, bi, and pan and gender roles are basically non existent. I mean, just look at the situation with Moxie and his dad in season 2 of Helluva Boss. His dad tried to force him into a marriage with another dude. Sure he was being homophobic with his language but that's usually a situation where women are put in the media. And besides Moxies dad and Katie Killjoy in the pilot I don't think there's much homophobia. It's normal for the princess of hell to have a girlfriend. It's normal for some of the two richest overlords to be in a situationship. It's normal for Asmodeus to be queer (even if they are racist to Imps).
Hells still got it's problems of course, that being the basically slave trade. Too many demons own too many other demons souls is all I'm saying. However, in general I think being queer is a lot easier unless you are aroace. Or specifically asexual.
I'm ace so maybe Im projecting but personally I think this gives me more insight.
Being ace is still a minority in hell. In fact Alastor is the only character confirmed. there's not even a side character who's ace. And guess what, being asexual in hell is very similar in hell, if not worse, to earth. Everything is incredibly sexualized. I'm pretty sure technology, weapons, and porn are the biggest things in hell (very like on earth if i may). People fuck in the street or in open windows, there's just porn playing on public TVs and if the scene in Helluva Boss when Moxie is trying to sing a wholesome song to Millie and everyone hates on it, wanting it to be sexual, means anything then even romance without the lust is not appreciated. (I know this was in the lust ring but let's be honest do you think there's any difference between there and the pride ring?) Allosexuals can get uncomfortable with this kind of stuff to but imagine being an asexual? Especially a sex repulsed asexual! It would being a living hell. I know it is actually hell but no one else would feel that out of place so why do the asexuals have to?
I'm not mad or anything, actually it's how i'd imagine hell to be, but it's just something I noted. Asexuals are still a minority and I think id feel just as i do on earth, out of place. I mean, a world where sex and lust are the norm, that's earth.